czwartek, 16 sierpnia 2007

Chrzciny.

Przyjeżdżamy. Ogólne poruszenie, krzątanie, zapach obiadu, biegające dzieci. Jak wam się jechało? Trafiła się nam pogoda. Przywitać się ze wszystkimi. To jest mama chrzestna. A widziałyśmy się już kiedyś. Chyba rok temu. Wujek jeszcze żył. Cisza. Kościół. Wnętrze na biało, symetryczne elementy. Msza. Tradycyjni spóźnialscy tu i ówdzie. Im bliżej ołtarza tym średnia uczestniczących aktywnie większa. Nieunikniona rewia mody tu i ówdzie. Spojrzenia. Płacz nieświadomych powagi sytuacji maleństw. Ja Ciebie chrzczę. Komunia. Niektórzy kończą wizytę na tym etapie, widocznie z przekonaniem, że równie dobrze może pobłogosławić ich drzewo. Ogłoszenia duszpasterskie. Sierpień miesiącem trzeźwości. W wolnym tłumaczeniu chrzciny-popijawa odpadają. Idźcie w pokoju Chrystusa. Obiad czyli numer popisowy. Tłumione beknięcia. Kolejni goście. Rozmowy przyzwoite. Wzbogacenie stołów o słodkości. Duszno. Może sałatki? Młodzi z młodymi, starsi ze sobą. Szkoła, polityka, sąsiedzi, praca. Piweczka? Nie, dzięki. Pssst. Coraz mniejsze przerwy między jednym tematem a drugim. Zjedzcież coś, po co ma się marnować. Zdjęcia i kamera. Usypianie maleństwa. Pssst. Pojedyńcze pożegnania. Salwa śmiechu. Może herbatki? Deszcz. Pssst. My też już pójdziemy. Podziękowania. Przyjedźcie kiedyś. Błogie wgniatanie w fotel samochodu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

i like it ;*